Drogi Czytelniku, na początku tego artykułu poproszę Ciebie o krótki eksperyment. Rozejrzyj się dookoła, po miejscu, w którym czytasz ten wpis. Być może jest to pomieszczenie w Twoim domu, biuro, poczekalnia, może ławka, albo kawiarniany stolik, być może właśnie podróżujesz i kolejne litery tego tekstu mkną wraz z Tobą w przedziale pociągu. Niezależnie od miejsca, w którym jesteś, zwróć uwagę na zmieniające się elementy. Postaraj się dostrzec ich jak najwięcej. Krajobraz za oknem, parująca ciepła herbata, owad, który właśnie wyleciał, wędrująca wskazówka zegara, przechodzący obok ludzie, pogoda.
Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że wszystko w okół nas się zmienia. Ma swój własny rytm, uczestniczy w skomplikowanym cyklu wymiany. Jeśli już dostrzegamy zmianę, to traktujemy ją, trochę na zasadzie wyłączności, jako prawidłowość dotyczącą innych ludzi. Myślimy, że zmiana nas nie dotyczy, że jest gdzie indziej. Bolesne okazują się zmiany nagłe, których nie planowaliśmy, zdarzenia, w których nie zostaliśmy poproszeni o zgodę.
Być może dla niektórych będzie to szokujące, lecz w otaczającym nas świecie z trudem można wskazać element, który nie podlega zmianie. Świat współczesnej reklamy i kultura Zachodu chce byśmy żyli w ułudzie niezmienności. Rzeczy i przedmioty dane są w tym świecie na zawsze, lub w najgorszym wypadku wymagają uzupełnienia. Są, wystarczy kupić. Tymczasem bliższe naturze naszego świata jest zjawisko nieustającej zmiany. Toczy się ona nawet na poziomie niezauważalnym gołym okiem, jedno przechodzi w drugie i nie ma przy tym spektakularnych wybuchów. Przykładem niechaj będzie tu nasz własny organizm.
MIKRO I MAROŚWIAT
Głęboko w nas przemianie ulega struktura, z której jesteśmy zbudowani. Komórki starzeją się, są wymieniane, wolniej toczą się pewne procesy. Dopiero sięgając po zdjęcie sprzed lat widzimy- ile przytyliśmy/schudliśmy, co zmieniło się w naszym wyglądzie. A przecież nie jest to proces skokowy, toczy się także w tej chwili. W sensie struktury nie jesteśmy dokładnie tym samym, co pięć lat temu.
Uznajemy rzeczy duże za niezmienne. Skala wszechświata jest dla nas niekiedy nie do pojęcia, z tym większą trudnością przychodzi nam zaakceptowanie tego, że kolosalne ciała w przestrzeni kosmicznej pędzą ku sobie, lub się oddalają. Nasza Galaktyka z prędkością 400 tys. km/h pędzi w kierunku Galaktyki Andromedy. Czy ktoś z nas odczuwa to na co dzień? Zastanawia się, że być może w tym miejscu wszechświata nie znajdzie się już nigdy więcej. Czy kogoś to smuci?
Na poziomie życia społecznego, ludzie zmieniają swoje poglądy, przyzwyczajenia i reakcje. Choć preferowana jest stabilność zatrudnienia, wiele osób (wg CBOS z 2013 co szósty Polak), chciałoby pracę zmienić. Nie sprecyzowano tu, czy potrzebna jest zmiana miejsca, całego zawodu, czy tylko jakiegoś elementu aktualnego zatrudnienia. Jak wykażę za chwilę, ten aspekt warto sprawdzić, przed podjęciem decyzji o jakiejkolwiek zmianie.
Istnieje duże prawdopodobieństwo tego, że w trakcie biegu życia zmienimy partnera, bo z upływem lat nawet uczucia ulegają zmianie. Miłość, jak dowodzą badania nad zakochanymi, przechodzi różne fazy, a para sędziwych staruszków, których widzimy w parku, nie raz znajdowała się w kryzysie, w którym o rozstaniu, bądź pozostaniu razem, decydowały detale [1].
Dlaczego boimy się zmian? Trudno tu traktować wszystkich ludzi jednakowo. Na pewno część z nas, jest gotowa na nagłe porzucenie pracy, czy przeprowadzkę do innego miasta albo kraju. Tak uzyskane doznanie pozwala od czasu do czasu poczuć „że się żyje”, zmobilizować do nowego wysiłku. Istnieje też grupa ludzi, u których preferencja stałości, nawet w codziennym rytmie dnia, jest tak duża, że niewielkie poruszenie tej przestrzeni, odejście lub pojawienie się nowego elementu zaburza cały proces.
Możemy obawiać się ryzyka, że to, co ulegnie zmianie, będzie gorsze. Utrata czegoś, co już posiadamy jest, jak pokazuje nauka [2], bardziej dotkliwe niż uzyskanie dobra o tej samej wartości (inaczej mówiąc: zgubienie 100 złotych, boli bardziej niż radość z uzyskania tejże kwoty) . Zmiany przynoszą też całe mnóstwo dobrych rzeczy. Jeśli obecnie nie jesteś szczęśliwy z powodu swojego położenia, wszystko wskazuje na to, że taka sytuacja także ulegnie zmianie. Nieszczęście nie jest kosmicznym wyjątkiem i kiedyś też musi ustąpić, zmienić się, stracić na sile. Czyż nie jest to pocieszające, dla wszystkich tych, którzy czekają na lepsze jutro ?
Na niektóre zmiany możemy się przygotować. Kiedy decydujemy się zmienić nasze przyzwyczajenia, zerwać z nałogiem lub odejść z pracy, możemy posłużyć się diagnozą naszej gotowości do podjęcia decyzji. Okazuje się, że w zależności od tego, czy o zmianie dopiero marzymy, rozważamy ją, podjęliśmy już pierwszy krok, lub dokonaliśmy w przeszłości czegoś podobnego, właściwe są pewne zachowania i działania, które na innym etapie są kompletnie nieadekwatne. Przekonał się o tym każdy, kto próbował nakłonić palacza do natychmiastowego porzucenia nałogu. Na etapie rozważania, radykalne kroki typu: „od jutra czegoś nie robię”, nie sprawdzają się. Jest to też wyjaśnienie wszelkich niepowodzeń związanych z tzw. noworocznymi postanowieniami.
Zmianę choć jest nieunikniona, możemy postrzegać jako coś naturalnego, co niechybnie nastąpi. Jeśli w pędzie życia i otumanieniu reklamami, nie mamy na to zgody, zawsze możemy co jakiś czas wyjechać z dala od pędzącego świata, w naturę, spokojne miejsce, w góry. Co prawda i one się zmieniają, lecz trochę wolniej. Trochę wolniej.
ŹRÓDŁA:
[1] O dynamice miłości pisze m.in. B.Wojciszke w: Psychologii miłości. GWP. 2003 r.
[2] Mowa tu o teorii perspektywy, szczegółowo opisanej przez Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego w 1979 roku.